Hej hej!
Dzisiejszy wpis to kolejny odcinek serii filmowo. Tym razem będzie o głośnym, wielokrotnie nagradzanym na festiwalach filmie "Ja, Daniel Blake". Ostatnio mam zwyczaj nieoglądania zwiastunów przed wizytą w kinie i powiem wam szczerze, że jak na razie ten patent fajnie mi się sprawdza. Od zapowiedzi są moi znajomi i rodzina, a ja po prostu się do nich dołączam i na seans idziemy razem. Na tę produkcję nakręciła się moja mama, obejrzała trailer chyba z 5 razy i cały czas podkreślała PALMĘ W CANNES. Od naszej wizyty w kinie już minęło trochę czasu, ale myślę, że nie będziecie mieli problemów z obejrzeniem go w swojej okolicy. Bez zbędnego przedłużania, zapraszam was na recenzję filmu "Ja, Daniel Blake".
Daniel i Katie muszą stawić czoła bezdusznej biurokracji. Mimo
codziennych problemów, na nowo odnajdują prawdziwą przyjaźń i radość
życia.
scenariusz: Paul Laverty
reżyseria: Ken Loach
(źródło: filmweb.com)
reżyseria: Ken Loach
(źródło: filmweb.com)
Na ten film mam jedno określenie, którym mogłabym w zasadzie podsumować całą recenzję już na wstępie: poruszający. Sięga do wielu emocji i powoduje ich mieszankę, konfrontując ze sobą śmiech i łzy, bezsilność, desperację, złość i realizację, w jakich czasach przyszło nam żyć. Wiem, że scenariusz zakrawa już o skrajność i taka sytuacja nie miała prawa się wydarzyć (a przynajmniej nie w Anglii, gdzie dzieje się akcja - potwierdzone info od mieszkanki Londynu), jednak wciąż pokazuje bezduszność systemu, paradoks publicznych instytucji "społecznych" i problemy przeciętnego człowieka, którego maszyna wciąga, przeżuwa i wypluwa. Niektóre momenty zostały mocno przerysowane, a historia sama w sobie nie jest wybitnie wyjątkowa. To, czym produkcja mocno nadrabia, to ów społeczny aspekt. Codzienna, mozolna, upierdliwa walka; życiowy komediodramat; zamknięte koło; odprawianie z kwitkiem; ciągłe oczekiwanie na decyzje "góry" i łamiące serce zakończenie.
Czy polecam wam tę produkcję? Tak, nawet bardzo. Po zakończonym seansie widzowie jeszcze długo siedzieli na swoich miejscach, a przy wychodzeniu panowała kompletna cisza. Film daje do myślenia i zmusza do refleksji nad małością jednostki w obecnym świecie. Nawet, jeżeli fabuła w paru scenach została dość mocno naciągnięta na potrzeby scenariusza, to odbiór całości pozostaje ten sam. Jest to jeden z tych filmów, który zostaje w głowie na dłużej i z którego każdy coś wyciągnie.
Koniecznie napiszcie, czy mieliście okazję zobaczyć "Ja, Daniel Blake" i jakie były wasze wrażenia. Ponadto podzielcie się innymi zobaczonymi ostatnio filmami, bo jak wiecie, bardzo lubię zbierać rekomendacje różnych utworów kultury.
Na dziś kończę, do szybkiego napisania!
Love you,
K.

Wow! Wpadłam przypadkiem na twojego bloga i jest świetny! Strasznie mi się tu spodobało. Bardzo ciekawie piszesz , wygląd bloga jest estetyczny. Na pewno muszę wpadać tu częściej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Youboost.pl
O rety, bardzo mi miło to słyszeć! Oczywiście zachęcam do częstszych wizyt :)
Usuń