Dzisiaj post kontynuujący rozpoczętą jakiś
czas temu na blogu serię filmową. Niedawno wybrałam się na głośny
ostatnio film "Dziewczyna z pociągu" na podstawie bestsellera Pauli
Hawkins. Film wciąż jest grany w większości kin, więc jeżeli macie
ochotę przekonać się czy warto się na niego wybrać, zapraszam do dalszej
lektury!
Rachel codziennie podróżuje do pracy tą samą trasą kolejową, obserwując
przydrożne domy. Gdy mieszkanka jednego z nich znika, kobieta postanawia
zeznać, co widziała.
reżyseria: Tate Taylor
scenariusz: Erin Cressida Wilson
(źródło: filmweb.com)
Zacznę od tego, że w recenzji odnoszę się tylko i wyłącznie do filmu, a nie do książki; powód jest bardzo prosty - po książkę jeszcze nie miałam okazji sięgnąć i z tego względu nie umiem stwierdzić, jak blisko (lub daleko) leżą obok siebie fabuły ekranizacji i pierwowzoru.
Do kina poszłam dość spontanicznie, a przed seansem nie obejrzałam nawet trailera (może i dobrze, bo w ten sposób uniknęłam potencjalnego rozczarowania, jak to było w przypadku filmu Neon Demon - klik klik). Ot, poszłam na popularny film z lubianego przez siebie gatunku. Jak było? Z kina wyszłam dość zadowolona, film trzyma w napięciu do samego końca i bazuje głównie na zmaganiach z ludzką psychiką, a nie krwawych scenach, w których cały ekran obryzgują wnętrzności. Poza dosłownie dwoma scenami, w których trochę mnie poskręcało na fotelu, całość była naprawdę przyjemna w odbiorze. Wspaniale zagrana rola Rachel, w którą wciela się Emily Blunt, jej emocje, momentalna bezsilność i nieustający opór towarzyszący jej w rozwikływaniu zagadki absolutnie skradły moje serce i cieszyłam się każdą minutą jej obecności na ekranie. Przedstawiła szpony nałogu, wrażliwość i wszystko to, co trudne w życiu. Poza tym przepiękna Haley Bennett jako Megan i początkowo niezbyt przemawiająca do mnie Rebecca Ferguson w roli Anny, która jednak z biegiem filmu daje się coraz lepiej poznać widzowi.
Jeśli chodzi zaś o samą historię, to tak samo, jak w poprzednich przypadkach, nie będę zdradzać zbyt wielu szczegółów w razie, gdyby ktoś z was postanowił sam najpierw obejrzeć film. Powiem tylko, że początkowo oczywisty obraz sytuacji zmienia się wraz z upływem kolejnych scen i prowadzi do niespodziewanego zakończenia (chociaż i tak największy i najbardziej bezwstydny plot twist należy do ostatnich sekund 9. sezonu "Supernatural"). Fabuła nie jest zbyt banalna i powoli się rozkręca, lecz nie przedłuża i nie robi się nużąca. Sceny nie rozciągają się w nieskończoność, ale i nie mijają zbyt szybko, by cokolwiek ogarnąć.
Tytuł poleciłabym wszystkim fanom thrillerów i filmów opowiadających o ciemnej stronie ludzkiej natury. Fani lekkiego, mało ambitnego kina typowo komediowego/babskiego/romantycznego mogą się nie odnaleźć, jednak jeżeli lubicie być trzymani w napięciu w zasadzie do ostatnich minut, to serdecznie wam go polecam!
Jestem ciekawa waszych opinii na temat tej produkcji. Widzieliście? Chcecie zobaczyć? Czytaliście książkę czy dopiero się za nią zabieracie? Koniecznie wspomnijcie też o innych filmach, które ostatnio widzieliście oraz jakie były wasze odczucia na ich temat. Mam w swoim bullet journalu całe mnóstwo pozycji na liście "do obejrzenia", więc z niecierpliwością czekam na rekomendacje. Piszcie!
Love you,
K.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za Twój komentarz! ♡
jeśli masz do mnie pytanie, zadaj je pod najnowszym wpisem :)