15 stycznia 2017

Freedom Mono Eyeshadow (216, 227, 230) - recenzja

Hej hej!

Niecałe dwa miesiące temu w ogromnym haulu (tutaj) pokazywałam Wam m.in. palety Makeup Revolution oraz pojedyncze cienie siostrzanej marki, Freedom Makeup. Na tych ostatnich skupię się w dzisiejszym poście. Jeżeli ciekawi Was, co sądzę o nich i czy faktycznie tanio to dobrze, zapraszam!


Do makijażowych zbiorów dołączyły trzy sztuki wspomnianych cieni pojedynczych; dwa z serii Brights (227 i 230) oraz jeden z serii Gilded (216). Zauważam spore różnice między poszczególnymi kolorami i nie wszystkie lubię jednakowo.

Gilded 216
Idąc od najjaśniejszego odcienia, mamy 216 z gamy Gilded. Jest to jasny, brzoskwiniowo-beżowawy cień o błyszczącym wykończeniu. Na początku nie byłam do niego przekonana. Nie miałam zarzutów ani do formuły, ani do koloru, a właśnie do wykończenia. Nie daje jednolitej tafli, do jakiej jestem przyzwyczajona, a daje bardziej "rozproszony" (brokatowy?) efekt - widoczne są drobinki, a sam cień nie jest w stu procentach kryjący. Tak jak wspomniałam, początkowo średnio mi się taki efekt podobał, jednak z czasem naprawdę go polubiłam i teraz bardzo często gości na moich powiekach oraz w wewnętrznym kąciku oka. Ostatnio nawet dostałam komplement i pytanie, co mam na oczach od własnej Rodzicielki, co nie jest nagminnym zjawiskiem. A pytała właśnie o ten cień. 

Brights 227
Pierwszy z serii Brights, czyli odcień 227, to mój absolutny ulubieniec z całej trójki. Ma piękny kolor chłodnego fioletu z domieszką różu, który jest przecudowny i genialnie komponuje się z ciemnym kolorem tęczówki. Pomijając jednak kwestię doboru odcienia, a skupiając się na samym cieniu; formuła jest przemiła, nie różni się od tej, którą charakteryzuje się 216. Cienie są bardzo kremowe, przyjemne w dotyku i bardzo dobrze napigmentowane. Bezproblemowo się nakładają, choć mogą lekko się sypać przy większej ilości nabranej na pędzel.

Brights 230
Na Brights 230 napaliłam się najbardziej, bo jest to fioletowo-chabrowy duochrom. Kolor jest absolutnie przepiękny, ale to jego jedyna zaleta. W przeciwieństwie do poprzedniej dwójki, nie jest mięciutki i dobrze napigmentowany. Do uzyskania odpowiedniego efektu potrzeba wielokrotnego nakładania, nie aplikuje się ładnie na powieki, tworzy grudki i nawet przy wsparciu duraline jest średniosłaby. Na zdjęciu widać spory ubytek spowodowany próbami mieszania pokruszonego produktu z duralinem czy po prostu aplikacji w formie sypkiej. Ponadto sądzę, że jesteście w stanie zauważyć tendencję do szklenia; na wierzchu tworzy się skorupka, nawet kiedy do nakładania używam tylko pędzla, a nie palców. Muszę jeszcze z nim popracować i a nuż coś wymyślę, jednak na razie nie jestem z niego zadowolona.


Swatche po podwójnym przejechaniu po cieniu - widać, że 230 jest dużo mniej kremowy od pozostałych oraz że jest go na parówce palcu mniej.


Od góry: 230 prosto ze swatcha ze zdjęcia wyżej, 230 zbudowany kilkoma warstwami do większej pigmentacji, 227 i 216 (oba prosto ze swatchy).

Na koniec zostawię Wam jeszcze gifa ze wspomnianego postu z haulem, na którym widać całą trójkę w ruchu. U góry rozświetlacz MUR Pink Lights, niżej cienie Freedom.



Na dziś to już wszystko, co dla Was mam. Koniecznie piszcie, jak się Wam podobają te cienie i podrzucajcie ewentualne pomysły na współpracę z duochromowym 230. Jak z Wami; preferujecie pojedyncze opakowania czy gotowe paletki? Piszcie, jacy są Wasi ulubieńcy! Do (bardzo) szybkiego napisania!

Love you,
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za Twój komentarz! ♡

jeśli masz do mnie pytanie, zadaj je pod najnowszym wpisem :)