Hej hej!
![]() |
| źródło |
Jeżeli i was dosięgnęły łapska edukacji i dziś rozpoczął się wasz rok szkolny, nie łamcie się! Do niedawna na samą myśl o powrocie do murów placówki dostawałam gęsiej skórki i naprawdę nienawidziłam nauki. Dzisiejszy post ma na celu przybliżenie wam mojego stosunku do szkoły na przestrzeni lat i (mam nadzieję, że skuteczne) zainspirowanie was do spełniania wyznaczonych sobie na początku września celów. Może ręki sobie uciąć nie dam, ale dam sobie paznokcia złamać, że nie byliście takimi przegrywami jak ja. Będzie dużo pisania, przypadkowych myśli i nieco chaosu, zapraszam!
Myślę, że nie skłamię, mówiąc, że w podstawówce radziłam sobie dobrze. Nie miałam problemów z pisaniem, ortografią, liczeniem czy angielskim. W zasadzie do czwartej klasy wszystko szło jak po maśle; nie uczyłam się, bo nie musiałam. W kolejnych latach przyszedł szok i niedowierzanie - no bo jak to tak, nagle mam zacząć wkuwać? Pojawiły się nowe przedmioty (historia, przyroda). Nie umiałam się uczyć. Nie posiadłam tej umiejętności przez pierwsze lata edukacji i później ciągnęło się to za mną, tym bardziej, że nie należałam do najpilniejszych ani najcierpliwszych dzieci. Do dziś jestem okropnie leniwa i wiecznie wszystko odwlekam, później plując sobie w brodę i obiecując, że następnym razem wezmę się za coś, gdy tylko zostanie ogłoszone. No pewnie. A na imię mam Mieszko I.
W gimnazjum nic się nie zmieniło - nauka na przerwie przed samym testem, wieczne poprawy i mnóstwo niepotrzebnego stresu, którego mogłam spokojnie uniknąć. W liceum miałam zacząć nowe życie. Nowe środowisko, nowi ludzie, nowi nauczyciele - to wszystko miało się przełożyć na entuzjazm w kierunku uczenia się, lepsze oceny i ponadprzeciętne wyniki. Możecie się domyślić, jak było. Ostatnie dwa lata to nauka pojedynczych rzeczy na poszczególnych przedmiotach, multum ściąg, zdjęć w telefonie i zużytych w pakiecie internetu danych. Kiedy o tym myślę, aż mi wstyd, ale kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień.
Ten rok ma być tym przełomowym (lepiej późno niż wcale). Staram się w końcu wziąć się w garść, ogarnąć dupę (a jest co ogarniać, wierzcie mi) i zabrać za wkuwanie. W maju czeka mnie matura. Muszę nadrobić okropne zaległości z fizyki, by dostać się na wymarzoną uczelnię, podciągnąć się w matematyce i przestać olewać kartkówki ze słówek na angielskim. Powtórzyć gramatykę z francuskiego nie po wejściu do sali przed sprawdzianem, a w domu. Nie olewać notatek na polskim. Może nawet uda mi się nauczyć do testu z historii, kto wie.
Puste słowa, stwierdzicie. Otóż nie! Mam już plan, jak spełniać swoje cele. Oto pięć z nich, które, moim skromnym zdaniem, warte były publikacji.
1. Notować. Uwagi nauczycieli, terminy zaliczeń, tytuły książek, ciekawostki związane z tematem lekcji, obliczenia pomocnicze, opisy szkiców, rozwinięcia skrótów. WSZYSTKO. Jestem typowym wzrokowcem, więc szczegółowe notatki są niezwykle pomocne przy późniejszym zakuwaniu. No i dużo czytać, w szczególności lektury. Jeżeli się nie mylę, przeczytałam w drugiej klasie jedną albo dwie z narzuconych, a było ich dużo więcej. Streszczenia oczywiście czytałam na przerwie.
1. Notować. Uwagi nauczycieli, terminy zaliczeń, tytuły książek, ciekawostki związane z tematem lekcji, obliczenia pomocnicze, opisy szkiców, rozwinięcia skrótów. WSZYSTKO. Jestem typowym wzrokowcem, więc szczegółowe notatki są niezwykle pomocne przy późniejszym zakuwaniu. No i dużo czytać, w szczególności lektury. Jeżeli się nie mylę, przeczytałam w drugiej klasie jedną albo dwie z narzuconych, a było ich dużo więcej. Streszczenia oczywiście czytałam na przerwie.
2. Robić wszystko od razu. Nie w następnym tygodniu, nie gdy będzie więcej luzu (bo nie będzie), nie po obejrzeniu tylko jednego odcinka serialu (bo wszyscy wiemy, jak później ten jeden odcinek wygląda). Jeżeli mam do napisania rozprawkę, zrobię to tego samego dnia, póki temat jest świeży i pamiętam, co mówiła pani na lekcji (i zapisałam jej słowa, patrz punkt 1). Jeżeli mam dokończyć notatkę z lekcji, zrobię to tego samego dnia. Jeżeli muszę przeczytać temat w podręczniku, zrobię to tego samego dnia i wrócę do tego przed samą lekcją. Jeżeli pracy będzie naprawdę dużo (np. cały dział powtórzeniowych zadań maturalnych ze zbioru z matematyki do oddania za dwa tygodnie), rozłożę ją w czasie, żeby nie siedzieć do nocy na wieczór przed (#throwback do nocki z godziną pi - 3:14). Jeżeli mam zapowiedzianą pracę klasową, sukcesywnie przerabiać w domu materiał, żeby się porządnie przygotować.
3. Chodzić spać przed północą. A najlepiej w okolicach 22.30-23.00. Dlaczego? Powód jest prosty - należę do grona osób, które bez przespania 10 godzin ledwo funkcjonują. W roku szkolnym będzie mi musiało wystarczyć regulaminowe 8. I nie będzie odsypiania w weekendy! Z jednej strony jestem sową, bo mogę siedzieć do późna i nie czuć zmęczenia, z drugiej natomiast lubię mieć produktywne poranki i po wstępnej fazie nienawiści do świata i chęci powrotu pod kołdrę przeistaczam się w typowego skowronka. Grunt (i jednocześnie najtrudniejszy moment dnia) to ruszyć dupsko z łóżka i stanąć na nogi.
4. Pilnować diety. Unikać słodyczy, które niekorzystnie działają na moje samopoczucie. Zabierać drugie śniadanie do szkoły, bo w ciągu wymagającego umysłowo dnia momentalnie robię się głodna i chcę zaprzestać ciągłego wydawania pieniędzy w piekarni obok szkoły (choć nie ukrywam, że uwielbiam robić tam zakupy). No i pić półtora litra wody dziennie. W lipcu udawało mi się to często, w sierpniu już rzadziej, ale zauważam, jak pozytywny wpływ wywiera to na mój organizm.
5. Nie spóźniać się. Nigdy nie byłam specjalnie punktualna, ale zazwyczaj jako tako trzymałam się wyznaczonych ram czasowych, natomiast w ostatnim roku moje spóźnialstwo osiągnęło apogeum i autentycznie NIGDY nie byłam nigdzie na czas. Teraz chcę wyrobić w sobie nawyk większej punktualności, bo jeżeli spóźnię się na maturę to dupa.
Przesyłam wam dużo siły na nadchodzące miesiące, energii mimo nieprzespanych nocy, dodatkowych godzin w przykrótkiej dobie, szybko mijających lekcji, samych ciekawych wykładów, pięknych notatek, jak najmniej ozdób na marginesach rysowanych przez uczynnych kolegów, samych zadań zamkniętych,dużo miejsca na wąskich korytarzach, łatwych tematów na rozprawki i paska na świadectwie. Buziaki!
Love you,
K.
5. Nie spóźniać się. Nigdy nie byłam specjalnie punktualna, ale zazwyczaj jako tako trzymałam się wyznaczonych ram czasowych, natomiast w ostatnim roku moje spóźnialstwo osiągnęło apogeum i autentycznie NIGDY nie byłam nigdzie na czas. Teraz chcę wyrobić w sobie nawyk większej punktualności, bo jeżeli spóźnię się na maturę to dupa.
Przesyłam wam dużo siły na nadchodzące miesiące, energii mimo nieprzespanych nocy, dodatkowych godzin w przykrótkiej dobie, szybko mijających lekcji, samych ciekawych wykładów, pięknych notatek, jak najmniej ozdób na marginesach rysowanych przez uczynnych kolegów, samych zadań zamkniętych,dużo miejsca na wąskich korytarzach, łatwych tematów na rozprawki i paska na świadectwie. Buziaki!
Love you,
K.

omg jestem pod wrażeniem! trzymam kciukasy! + w sumie to jesteś Mieszko I ....... hihihi
OdpowiedzUsuńtrzymaj i nie puszczaj przez cały rok 😆 .........hihihi
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPerf <3
OdpowiedzUsuń:*
Usuń