Po ostatnim mocno obszernym i obfitującym w aktualizacje wpisie (z którego treścią polecam się zapoznać, jeśli chcecie być na ajce na bieżąco - klik), zapraszam Was na planowy post z ulubieńcami ubiegłego miesiąca.
Luty musi być jednym z moich ulubionych miesięcy. Nie chodzi tylko o to, że mam wtedy urodziny, ale też o zbliżającą się wiosnę. Moment, kiedy temperatura przestaje oscylować koło zera i zbliża się do wartości dwucyfrowych, a wokół powoli czuć wiosenny klimat, jest nie do opisania!
Po tym poetyckim wstępie przechodzę już do meritum i zapraszam na ulubieńców miesiąca!
Zacznę od części nie-kolorówkowej, czyli od pielęgnacji i paru randomowych rzeczy. Po paru miesiącach wróciłam do suchego szamponu (?) Batiste. Nie jestem pewna, pod jaką nazwą producent sprzedaje ten produkt; jest to sprej nadający objętość, który musi mieć w sobie lakier do włosów. Psikacz matowi i nieco skleja włosy, a także zdarza mu się zostawić siwy nalot. Tak, jak mówiłam w tym poście, kupiłam go z myślą o studniówce. Ogólnie jest fajny i całkiem go lubię, bo pozwala na dłuższe zachowanie świeżości włosów, natomiast mimo wszystko przy regularnym stosowaniu przesusza i podrażnia mi skórę głowy, dlatego teraz sięgam po niego tylko co jakiś czas i w śladowych ilościach. Dlaczego w ogóle znalazł się w ulubieńcach, skoro nie jest bez wad? Bo pozwala mi nosić rozpuszczone włosy przez więcej niż jeden dzień, a ostatnio dość miałam już ciągłego ich związywania.
Kolejny produkt do włosów to szampon aqua light z Pantene. W ulubieńcach rzadko mówię o szamponach, ale ten zasługuje na kilka słów. Łatwo się pieni, pięknie pachnie i starcza na długo, ale to te mniej ważne aspekty. Przede wszystkim nadaje moim włosom lekkość i nie obciąża, a nieraz już skarżyłam się Wam na tę przypadłość swojej czupryny. W połączeniu z Batiste pozwala mi na mycie głowy co trzeci dzień, choć nieraz przeciągnęłam tę liczbę do czterech. Dla mnie to ogromna zaleta, bo prysznic wraz z myciem włosów często oznacza spędzenie 30-40 minut w łazience.
Przy kupnie pędzli Glambrush (wpis o nich tutaj) zastanawiałam się, czy znajdę zastosowanie dla SS4. Niby do korektora, niby do pudru pod oczy, niby fajny, ale nie pałałam do niego zbyt wielką miłością. W tym miesiącu używałam go do nieco precyzyjniejszego nakładania rozświetlacza na policzki i w tej roli sprawdził mi się idealnie!
We wspomnianym poście z nowościami pojawiła się też baza extra z NeoNail. Kilkukrotnie już przedłużałam sobie za jej pomocą paznokcie, które jakiś czas temu skatowałam zdrapując hybrydę (ZNOWU). Z każdą aplikacją idzie mi coraz lepiej, chociaż przedłużenie wszystkich paznokci, późniejsze nadanie im kształtu i pomalowanie zajmuje wieki, więc tym razem podarowałam sobie szablony i użyłam jej standardowo pod lakier hybrydowy. Plan jest taki, żeby paznokcie nosić przez dwa tygodnie albo i dłużej; jestem ciekawa, ile czasu jestem w stanie wytrzymać bez ich skubania i zrywania.
Tę część zamyka zapach z Yves Rocher, Vanille Noire. Jak wiecie (lub nie wiecie), pałam ogromną miłością do waniliowych perfum. Niegdyś ulubieńcem był zapach Boum Pomme d’Amour, który wykończyłam latem. Na razie nie kupiłam kolejnej buteleczki, bo chcę wyzerować większość napoczętych flakonów. W okolicach studniówki trafił do mnie flakon YR i od razu się w nim zauroczyłam, bo jest to taka "poważniejsza" wersja bardzo słodkiej wanilii Boum.
Kosmetyczną część zacznę od tuszu z Sephory - Outrageous Curl. Malutka, silikonowa szczoteczka w mig przypadła mi do gustu, jednak miałam nieco pod górkę z formułą. Początkowo była bardzo mokra i wymagała dużo zabawy, maskara sklejała mi rzęsy i nie dawała najlepszych rezultatów. Przeleżała jednak kilka tygodni, zdążyła nieco zgęstnieć i wyschnąć i teraz jest wręcz idealna. Daje spektakularny efekt długaśnych, rozdzielonych rzęs, na czym najbardziej mi zależy i nie kruszy się pod koniec dnia. O ile mogę się obejść bez mocnego pogrubienia rzęs, o tyle nie zniosę ich sklejenia. Jednak nie wiem, czy skuszę się na nią ponownie; kupowałam ją za kartę podarunkową, a regularna cena 50 zł może być nieco przesadzona. Ale tusz jest bardzo fajny, więc jeśli macie na zbyciu te parę dyszek, lubicie kosmetyki Sephory albo nie wiecie, na co wydać bon, to polecam!
Następny w kolejce jest eyeliner z Eveline, o którym kiedyś już Wam chyba wspominałam. Lubię linery w kałamarzu i przerobiłam ich już trochę. Zużyłam n opakowań tego z Wibo, który był ulubieńcem wszystkich, niedawno miałam Catrice, który był fajny, ale tyłka nie urywał, a teraz przechodzę przez kolejną buteleczkę Celebrities z Eveline i przy nim pewnie pozostanę. Ma przewygodny pędzelek, kreski maluje się szybko i bezproblemowo i trzymają się one nienagannie. Nie jest on wodoodporny, więc nie przeżyje ulewniejszego deszczu albo oglądania "Pamiętnika" czy "Projektantki" (swoją drogą polecam Wam ten drugi film - duet Kate Winslet i Liam Hemsworth, a do tego genialna Judy Davis), ale daje radę nawet na całonocnej imprezie.
Kolejna czwórka na blogu już się przewijała, ale w roli ulubieńca występuje ich połączenie. Nieco za ciemny krem CC z Bell, który rozjaśniam korektorem z Ingrid w centralnej części twarzy (stosowanym również jako baza pod cienie) nakładam palcami, po czym przypudrowuję czoło, nos i brodę. Policzki zostawiam nieco bardziej świetliste, dodając rozświetlacz My Secret (który przeżył już sporo, niedawno pokruszył się drugi raz). Na koniec ściętym pędzlem delikatnie konturuję (sprasowanym po upadku) bronzerem z Kobo. Czasem dodaję nieco różu, czasem ocieplę się bronzerem z Wibo, natomiast to kombo towarzyszy mi praktycznie przy każdym makijażu i tworzy spójną całość bez efektu nadmiernej tapety.
Nie możemy pominąć oczywiście części muzycznej. Pierwsze miejsce bezdyskusyjnie zajęła jedna z nowych piosenek Eda Sheerana, czyli Shape of You. Zaraz za nią umieściłabym Don't Move Campbell. Odkryciem miesiąca jest Raye, której utwór Shhh bardzo Wam polecam. Poza tym mały throwback do Bastille i ich piosenki Blame, a także Million SMNM.
To już wszystko, co dziś dla Was przygotowałam! Koniecznie napiszcie, czy któryś ze wspomnianych ulubieńców jest Wam znany, co Wy polubiliście w ostatnim czasie. No i tak jak zawsze proszę Was o muzyczne rekomendacje! Do szybkiego napisania!
Love you,
K.
Shape of You !!! <3 Ale wszystkie kawałki są najs więc mogę uaktualnić moją listę muzyki na spotify:').
OdpowiedzUsuńMożesz pa
UsuńCo do muzycznych zestawień dołożyłabym całkiem świeże Jax Jones - You don't know me <3 a jeśli chodzi o kosmetyki to całą gamę produktów do pielęgnacji włosów firmy Aussie, potrafią zdziałać cuda, a i pachną przecudnie :3 btw super posty Kinia złapałam się na tym, że sprawdzam Twojego bloga niemal codziennie haha
OdpowiedzUsuńPrzesłucham sobie! Aussie nigdy nie stosowałam, bo jednak cena wciąż onieśmiela 😅. Bardzo dziękuję! <3
Usuń