27 sierpnia 2016

Golden Rose Matte Lipstick Crayon (kolory #02 #09 #18)

Hej hej!

W ciągu ostatnich miesięcy już kilka razy przewinęły się przez mojego bloga matowe pomadki w kredce od Golden Rose i właśnie zorientowałam się, że nigdy nie dostały swoich pięciu minut w osobnym poście. Stąd pomysł na dzisiejszy wpis z podsumowaniem kilkumiesięcznej znajomości z tymi produktami wraz ze swatchami. Wszystko w jednym miejscu. Jeżeli ciekawi was, jak wyglądają obok siebie i czy cokolwiek zmieniło się w kwestii mojego zamiłowania do nich, zapraszam dalej!


Pierwszym kolorem, jaki kupiłam, była klasyczna, raczej neutralna czerwień (nr 09). Potrzebowałam matowej, czerwonej szminki, która będzie się bardzo dobrze trzymać na konkursie aktorskim, a że akurat przechodziłam obok stoiska GR, przypomniałam sobie o tych kredkach. Widziałam do tamtej pory kilka wpisów i obejrzałam parę filmów z nimi w roli głównej, więc bez zawahania sięgnęłam właśnie po ten produkt. Nie zawiódł mnie i przez cały dzień zrobiłam tylko jedną poprawkę po jedzeniu. Czerwona szminka ma coś w sobie; gdy tylko nakładam pomadkę w tym właśnie kolorze, od razu czuję się dużo bardziej pewna siebie. Ten odcień jest moim ulubionym odcieniem czerwieni (wygląda niemal tak jak Rimmel 170 Alarm, ale w innym wykończeniu), po prostu najlepiej mi leży.

Następna w kolejności była ciemna śliwka (nr 02), która przeraża członków mojej rodziny, a ja kocham ją całym sercem. Wydaje mi się, że przez dużo ciemniejszy od wspomnianej czerwieni kolor jest nieco mniej trwała. Wynika to pewnie z bardziej widocznego blednięcia koloru, lecz nadal nie mogę narzekać na trwałość i w stanie nienagannym siedzi na ustach przez ok. 4 godziny, a po 6 przydają się już poprawki. 

Ostatnim członkiem kredkowej rodziny jest karmelowy, ciepły nudziak (nr 18), który na moich ustach pojawia się bardzo często. Przez dużo jaśniejszy od pozostałych dwóch kolor nie jest aż tak podatny na blednięcie, stąd wydaje się być najtrwalszym - mogę iść do szkoły i przechodzić cały dzień bez poprawek (o ile nie jem, co zdarza mi się stanowczo zbyt często, a to dlatego, że nigdy nie chce mi się szykować drugiego śniadania lub, co bardziej prawdopodobne, zalegam zbyt długo w łóżku i później nie mam czasu na nic).


Wszystkie trzy kolory uwielbiam, każdy ma swoją odpowiednią okazję i nie potrafię wybrać faworyta. Czerwona sprawia, że czuję się jak milion dolarów i lubię jej efekt przy rozświetlonej, ujednoliconej cerze, mocniejszych brwiach i gołych lub baardzo delikatnych oczach (np. sam tusz wydłużający); śliwkę uwielbiam przy cienkich kreskach i bez tuszu, a nudziaka noszę na co dzień, gdy mam akurat na to ochotę. Szczerze je wam polecam, bo są niedrogie, kremowe i łatwe w aplikacji, trwałe, komfortowe w noszeniu i mają przepiękne kolory. 

Koniecznie napiszcie, czy znacie je i czy już należą do waszych zbiorów. Polećcie też inne dobre, matowe produkty do ust, które nie wysuszają na wiór i nie biją po kieszeni.

Love you,
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za Twój komentarz! ♡

jeśli masz do mnie pytanie, zadaj je pod najnowszym wpisem :)