3 maja 2016

ulubieńcy ostatnich tygodni (dużo nowości!)

Hej hej! 

Jako, że w moich zbiorach nieczęsto pojawiają się nowe rzeczy, wciąż używam tych samych, sprawdzonych perełek. W związku z tym nie jestem w stanie co miesiąc pisać o ulubieńcach - są to zwykle te same produkty, a monotonia jest czymś, czego chciałabym na ajce uniknąć. Dlatego dziś post zbiorczy - nowe zdobycze ostatnich tygodni okazały się być naprawdę przyjemne, tak więc bez zbędnego przedłużania zaczynajmy! (uwaga: post tasiemiec) 


Myślę, że zacznę od kolorówki i zakończę pielęgnacją. Ze względu na liczne ostatnio promocje, do moich makijażowych zbiorów trafiło kilka klasyków, pielęgnacji zaś pozostaję wierna od dłuższego czasu.


Absolutnym hitem jest podkład Bourjois Healthy Mix, który w końcu dorwałam w odcieniu 51 Light Vanilla. Odcień ciemniejszy jako tako ze mną współgrał, za to ten jest idealny! W ostatnich postach rozpływałam się nad nim już kilkukrotnie, także szybko wspomnę, że jest to najlepiej wyglądający na mojej buzi podkład, jaki kiedykolwiek miałam - niskie/średnie krycie, lekka, nawilżająca formuła, świetliste, naturalne wykończenie i całkiem niezła jak na takie "mokre" właściwości trwałość. Nakładam go zmoczoną gąbką, o której pisałam tu, co daje mi błyskawiczną i bezsmugową aplikację. Boli tylko regularna cena, na szczęście nadszedł czas obniżek w rossmannie i mogłam go dostać za niecałe 30 zł.  

W parze z podkładem i ulubionym ostatnio przeze mnie rozświetlonym makijażem, niemal codziennie używam rozświetlacza z My Secret. Jedna z bardziej pożądanych przeze mnie pozycji na chciejliście w końcu wpadła w moje łapki i od razu skradła serducho. Szampański, beżowawy odcień, efekt tafli bez drobinek, niemal lustrzany blask w połączeniu z ogromną gramaturą sprawiają, że będę mogła cieszyć się blaskiem jeszcze przez długi czas. Wkrótce pojawi się post ze szczegółową recenzją.

Wraz z powyższymi kosmetykami, mój dzienny makijaż zdominowała pomadka do ust w kredce z Golden Rose o numerze 18. Idealny, ciepły, karmelowy odcień nude oraz kremowa, bardzo komfortowa na ustach, kryjąca i długotrwała formuła szybko wyparły wszystkie inne produkty do ust w mojej kosmetyczce. O czerwieni pisałam już w ulubieńcach roku, poza tym w zbiorach mam jeszcze ciemną śliwkę, a więcej o całej trójce już niedługo.

Na promocji w rossmannie zaopatrzyłam się również w kolejną sztukę Color Tattoo z Maybelline, tym razem w kolor 98 Creamy Beige z serii matowej. Jest to przepiękny, ciepły brąz, nieco ciemniejszy niż naturalny kolor moich powiek, co czyni go idealnym cieniem do makijażu dziennego. Konsystencja masełka, bardzo dobra pigmentacja i łatwość w blendowaniu to tylko niektóre z jego zalet. Świetnie sprawdzi się jako baza, jak i jako samodzielny cień - tak używam go ja. Zdecydowanie Wam go polecam!

Temat kolorówki zamykają hybrydy Neo Nail w odcieniach White Collar (kremowa, klasyczna biel) oraz Stormy Night (granat z drobinkami, który momentami wygląda prawie jak czarny). Chociaż wciąż nie jestem ekspertem w ich robieniu, idzie mi to coraz lepiej i zaczynam się przekonywać do tego typu manikiru. Poświęciłam im osobny wpis, z którym możecie się zapoznać tutaj, w którym pokazywałam również swatche wspomnianych kolorów.


Ulubionym kremem na dzień i jednocześnie bazą od paru miesięcy jest... łagodzący balsam po goleniu Nivea Men w wersji Sensitive. Jako pierwsza w ten sposób użyła go (z tego, co się orientuję) youtuberka Nikkie z kanału NikkieTutorials. Produkt zawiera m.in. glicerynę, która po chwili wmasowywania w skórę robi się lepka, co działa na korzyść nakładanych później na buzię kosmetyków. Nie zapycha, nie podrażnia, a wręcz łagodzi twarz (co wydaje się być logiczne, toż to łagodzący balsam po goleniu, brawo Sherlocku #głupek). Swój egzemplarz kupiłam w rossmannie na dziale z miniaturkami - po pierwsze, żeby najpierw wypróbować ten wynalazek w mniejszej pojemności i za mniejsze pieniądze, a po drugie, zanim go kupiłam, zgłębiłam małe druczki przy cenie i okazało się, że przełożenie ceny do pojemności bardziej korzystnie wypada właśnie w przypadku tego maluszka.

Z kolei na noc (lub we dni, gdy twarz otwarcie nie chce ze mną współpracować, ma wysyp suchych plam, reakcje alergiczne, podrażnienia itp i nie nakładam makijażu) bardzo często używam Cicaplast Baume B5 z La Roche-Posay. Poleciła mi go A., której również problemy skórne nie są obce. Tubka 100 ml służy mi już bardzo długo, przełożenie ceny do jakości i wydajności jest jak najbardziej na plus. Balsam delikatnie i bardzo ładnie pachnie, jest gęsty i treściwy, koi i przywraca równowagę buzi. Same zalety!

Pozostając przy twarzy, już od dobrych kilku miesięcy (prawie roku) regularnie używam maski regenerującej z glinką brązową z Ziai. To mój ulubiony wariant spośród wszystkich Ziajkowych saszetek, wyrównuje koloryt, delikatnie napina buzię (nie przez brak nawilżenia, ale jako efekt ujędrnienia), oczyszcza i łagodzi - po jej zmyciu moja twarz nie jest czerwona i nieprzyjemnie napięta, domyślam się, że mogłabym po niej nie używać kremu, jednak i tak zawsze to robię. Na każdej promocji zaopatruję się od razu w mały zapas, to mój KWC.

Skoro mowa o przywracaniu równowagi, właśnie w ten sposób działa oliwka do skórek z NeoNail. Moje, do tej pory przesuszone i może nie oskubane do krwi, ale mające tendencję do tworzenia zadziorków skórki zyskały nowe życie, są gładkie, nawilżone, nic nie odstaje, nie odłazi, nie tworzą się ranki. W przesyłce z hybrydami dostałam tą o zapachu waniliowym, co bardzo mnie cieszy - kocham wanilię!

W codziennym życiu pomagał mi również suchy szampon z Batiste w wersji XXL volume. Pomagał, bo pozostało mi go niewiele, niemal wykończyłam całą puszkę. Nie wszyscy są jego zwolennikami, jako że przez zawartość lakieru do włosów usztywnia fryzurę, matowi włosy i nieco je skleja. Niestety, moje kłaczki mają tendencję do szybkiego przyklapu, nie mają objętości i po jednym dniu nadają się do mycia. Dzięki "szorstkości" nadawanej przez ten produkt nie leżą płasko na głowie, są bardziej odbite od nasady i dzięki temu dłużej trzymają świeżość. Sama jednak nie wiem, czy kupię go ponownie - szybko się kończy i wydaje mi się, że pod koniec opakowania nieco podrażnił mi skalp, prawdopodobnie było to jednak konsekwencją codziennego użytkowania. Fajnie nadaje się do fryzur i upięć, a także na wyjścia, na co dzień jednak niekoniecznie.

Koniecznie piszcie, czy którykolwiek ze wspomnianych kosmetyków jest wam znany, może go używacie, a być może wręcz przeciwnie? Chętnie poczytam wasze opinie w komentarzach :).
Na razie to tyle, do szybkiego napisania!

Love you,
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za Twój komentarz! ♡

jeśli masz do mnie pytanie, zadaj je pod najnowszym wpisem :)