Jeżeli jesteście tu ze mną od jakiegoś czasu, to z pewnością wiecie, jak ważne są w moim życiu paznokcie. Brzmi to jak najgorszy możliwy wstęp do posta, jaki kiedykolwiek powstał, ale taka jest prawda - zadbane, idealnie pomalowane, odpowiednio ukształtowane, czyli krótko mówiąc estetycznie wyglądające paznokcie są, tak jak same dłonie, wizytówką człowieka. Osobiście mam na tym punkcie (nie)małego bzika i obgryzione, poranione skórki i bylejakość w malowaniu to coś, na co bardzo zwracam uwagę i co często działa mi na nerwy. Być może przesadzam, ale nabyty perfekcjonizm (nie żebym się przechwalała) dość zauważalnie zmienia mój światopogląd. W związku z tym wciąż szukam lakierów-ideałów w jak najlepszej cenie, o kryciu przy MAKSYMALNIE 3 warstwach (w porywach), a nie przy 7 (stay tuned), krótkim czasie schnięcia i trwałości w granicach >3 dni. Skoro już nakreśliłam wam moje oczekiwania, jakie posiadam dla dobrego lakieru, możemy przejść do recenzji tytułowego maluszka. Zapraszam!
Krótki opis bohatera dzisiejszego posta mogliście przeczytać w poście z ulubieńcami 2015 roku (tutaj). Pozwólcie, że jeszcze raz wypunktuję wam, co o nim sądzę, a następnie pokażę, jak prezentuje się na paznokciach.
Jakie są jego zalety?
-cena (około 4 zł!)
-mała pojemność (=istnieje faktyczna, realna szansa na zużycie go przed kompletnym zgluceniem)
-zaskakująco dobre krycie (jedna średnia, umiejętnie nałożona warstwa może zapewnić krycie bez prześwitów; jeżeli praktykujecie nakładanie naprawdę cieniutkich warstw, będą to dwie)
-szybkie schnięcie (ostatnio pomalowałam paznokcie na ok. pół godziny przed pójściem do łóżka i nie nałożyłam szybkoschnącego topu i nie miałam absolutnie żadnych odgniotów, co bardzo mnie zdziwiło - zwykle potrafię je mieć nawet po 2 godzinach)
-szeroka gama kolorystyczna
-wygodny pędzelek (maluje mi się nim fenomenalnie, a moje paznokcie są dość zakrzywione i zawsze zalewam skórki dochodząc do bocznych granic, na szczęście tutaj się to nie dzieje)
Do minusów można zaliczyć dostępność (wiem, że jeszcze nie wszędzie są wyspy GR, ale z tego, co mi wiadomo, mnożą się coraz szybciej; swoją mam niemal pod samym nosem, na swoje (nie)szczęście, bo dość często tam zaglądam) i niekonsekwencję w formułach poszczególnych kolorów (mam 3 sztuki - jeden niestety odbiega od reszty swoją jakością (niedługo więcej o nim)).
Jak widzicie, jestem zakochana po uszy i na pewno skolekcjonuję więcej maluszków z tej serii. Na zdjęciu mam jedną warstwę, bez topu ani niczego w tym rodzaju, pierwszego dnia po pomalowaniu. Końcówki wciąż nie są starte, co dzieje się szybko przy ciemnych lakierach, za co duży plus.
Mieliście doświadczenia z tymi lub innymi lakierami Golden Rose? Piszcie!
Love you,
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za Twój komentarz! ♡
jeśli masz do mnie pytanie, zadaj je pod najnowszym wpisem :)