22 sierpnia 2017

córka marnotrawna

Hej hej!

Dzisiejszym postem przełamuję trwającą już od ponad dwóch (sic!) miesięcy ciszę na blogu. Do reaktywacji zbierałam się już od dobrego tygodnia, szukając odpowiednich słów rozpoczynających przełomowy wpis. I wiecie co? Nie znalazłam ich. Zasiadłam więc z kubkiem herbaty i postanowiłam pisać bez żadnego skryptu.

Co się działo przez ostatnie tygodnie i gdzie byłam, kiedy mnie nie było?

Od połowy czerwca do końca lipca pracowałam. Dwunastogodzinny dzień pracy wykluczał mnie z życia, a w dni wolne ładowałam akumulatory przed kolejną zmianą. Mimo szczerych chęci, ledwo funkcjonowałam i stałam się istnym zombie.

A potem? Złapałam życiowego lenia, z którego nie potrafiłam się wydostać. Oglądałam seriale i stanowczo zbyt często (nie) robiłam nic. Nie chciało mi się sprzątać, wychodzić, działać. Tłumaczyłam to sobie tym, że "muszę odpocząć" i "w końcu są wakacje cnie". W końcu przyjęłam kopa w tyłek od Rodzicielki (metaforycznego, żeby nie było!) i postanowiłam znowu przejąć stery. 

Odkurzyłam okładkę zaniedbanego bujo, wypunktowałam wszystkie rzeczy, które należało zrobić, a następnie zabrałam się za ich realizację. Priorytetem oczywiście była ajka. Zaopatrzyłam się w odpowiednią ilość zdjęć na zapas, a na dniach dołączy do nich kolejna tura.

Znowu mam wenę - lista przyszłych postów coraz bardziej się wydłuża. Nie czuję już pustki i "obowiązku" pisania. Czuję, że jestem w stanie przywrócić ajkę do życia i mam nadzieję, że wybaczycie mi zaległości. Na dniach zaczną pojawiać się nowe wpisy i liczę w nich na Waszą aktywność!

Jeszcze raz z głębi serduszka przepraszam Was za to haniebne zaniedbanie i liczę na Waszą wyrozumiałość. Do szybkiego napisania!

Love you,
K.

2 komentarze:

dziękuję za Twój komentarz! ♡

jeśli masz do mnie pytanie, zadaj je pod najnowszym wpisem :)