9 grudnia 2016

bullet journaling - pierwsze kroki

Hej hej!

W końcu zebrałam się w garść i przychodzę z długo wyczekiwanym przez niektórych wpisem o bullet journalingu. Swoją przygodę z bujo rozpoczęłam w sierpniu i trwa ona do dziś. Na samym początku nie wiedziałam do końca, z której strony to ugryźć i w jakim kierunku powinnam zmierzać, ale udało mi się przez te parę miesięcy wypracować swój system i teraz nie wyobrażam sobie dnia bez chwili zeszytowania. Dzięki bujo ogarnęłam swoje życie, marnuję mniej czasu, jestem dużo bardziej zorganizowana, wiem, co i kiedy mam zrobić, śledzę swoje nawyki, regularnie piszę na ajce, notuję wszystko, co przyjdzie mi do głowy, kontroluję wydatki - a to wszystko w jednym zeszycie! Jeżeli jesteście ciekawi, jak wygląda mój bullet journal, co w nim mam oraz jak podjąć się tematu, zapraszam do dalszej lektury!


Zacznijmy od samego początku, czyli od tego, jak w ogóle dowiedziałam się o bujo. Spędzając sporo czasu na weheartit wpadło mi w oko sporo zdjęć habit trackerów, tzn. tabelek, w których kontrolujemy swoje nawyki - czy to ilość snu, czy wzięcie tabletek, czy aktywność fizyczną, czy cokolwiek innego zdecydujemy się tam umieścić. Mocno zaintrygowana, zaczęłam zgłębiać temat i okazało się, że cały szum rozchodzi się o bullet journal. Twórcą całego konceptu jest Ryder Carroll, a cała idea opiera się na punktach, w których rozpisujemy swój dzień. Odsyłam was to jego strony internetowej - klik klik - po wszelkie dalsze informacje. Reszta wpisu będzie poświęcona mojej interpretacji i adaptacji zeszytu do indywidualnych potrzeb. 


Po indeksie, który wydawał mi się sensowny i na miejscu, autor poleca stworzenie sekcji "na przyszłość" i szczerze mówiąc, początkowo byłam przekonana, że kompletnie nie będę tych stron używać. Okazało się jednak, że są niezwykle pomocne i nie wiem, jak wyglądałoby efektywne użytkowanie bujo bez tej części. Sprawdziany zapowiedziane na kolejne, jeszcze nie rozrysowane miesiące, wypady do teatru organizowane przez polonistkę (najbliższe w styczniu), urodziny, imprezy, studniówka, egzaminy - to rzeczy, które tu lądują. Serdecznie polecam wam nie zaniedbywać tych stron, bo ich pomoc potrafi być nieoceniona. Na samym początku dostałam oczopląsu po wycieczce po WHI i IG, zaczęłam chaotycznie rozrysowywać różne rzeczy i w końcu stało się to nieczytelne, niejasne i rozpoczęłam zeszyt od nowa. Straciłam ok. tydzień czy półtora w zapiskach, ale teraz jestem bardzo zadowolona z dokonania takiej a nie innej decyzji.

Jeżeli chodzi o samo planowanie, to najbardziej lubię rozkład 1 tydzień - 1 strona. Daje mi to odpowiednio dużo miejsca, nie mam problemu ze zmieszczeniem się i jednocześnie nie marnuję przestrzeni. Wcześniej kombinowałam z kolorami, planowałam tydzień na jednej stronie, potem miałam np. listę książek do przeczytania, potem dalej planowanie, potem parę randomowych stron, znowu planowanie itd. Teraz stawiam na duży porządek i bujo stał się niemal terminarzem - kiedy miesiąc dobiega końca, rozplanowuję rozkład tygodni, miesięczny kalendarz, tabelkę nawyków i całą resztę, żeby miesiąc był skumulowany w jednej kupie na paru stronach. Między miesiącami znajduje się miejsce na ewentualne dodatkowe listy, inspiracje, rysunki itp. Ten system najlepiej mi się sprawdza, nie gubię się w tym, co widzę. 


Na powyższych dwóch zdjęciach widzicie, jak wyglądał mój bujo jeszcze we wrześniu. Kombinowałam z różnymi rozkładami, kolorowałam, rysowałam, ozdabiałam i kreowałam. Uznałam jednak, że nie jestem największą fanką takiego kolorowego chaosu, więc przestawiłam się na bardziej minimalistyczny wystrój. Poniżej widzicie, jak wyglądał mój listopad, a jak rozplanowałam sobie grudzień.

 
Dzięki temu, że zapisuję postępy w wyznaczonych nawykach, mam większą motywację do faktycznego spełniania tych punktów (chociaż i tak wciąż zbyt często zdarza mi się fail i niektóre okienka świecą pustkami) i po dwóch miesiącach niektóre pozycje mogłam z listy wykreślić, bo po prostu stały się częścią mojego dnia. Do tego też miałam już parę podejść i stosowałam różniste tabelki, z miesiąca na miesiąc mi się to zmienia i nie potrafię stwierdzić, które najlepiej mi się sprawdzają. Od grudnia zabrałam się też za obserwację swojego rozkładu dnia, zapisując godziny w szkole, posiłki, sen, rozrywkę i wszystkie inne pierdoły, ale wiem już, że za bardzo się rozdrabniam; muszę opatentować nowy sposób na to zagadnienie.


Powiem wam jeszcze o innych, przydatnych listach, które możecie dołączyć do swojego przyszłego bujo:

> filmy do obejrzenia (lista robi się u mnie coraz dłuższa i wciąż brakuje mi czasu)

> książki do przeczytania (na szczycie listy wciąż "Lalka")

> chciejlista/plany zakupowe

> codzienne radości (znajduję na to miejsce w każdym miesiącu i staram się znaleźć choć jedną rzecz, która danego dnia była w jakiś sposób pozytywna czy przyjemna)

> pomysły na prezenty (np. na zbliżające się święta Bożego Narodzenia)

> cele (na nowy rok szkolny, na miesiąc czy na kolejny rok)

> wydatki (ile, kiedy, na co)


Jeżeli zastanawiacie się nad założeniem bullet journalu, nie zwlekajcie! Wcale nie potrzebujecie rozsławionego zeszytu Leuchtturm1917 w kropki, wystarczy najzwyklejszy, grubszy zeszyt A5. Osobiście jestem fanką formatu B5 i takiego właśnie używam. Nie przejmujcie się, początki mogą być dalekie postom z instagrama. Skupcie się na samej organizacji swojego czasu i pracy, a z czasem rozgryziecie swoją szatę graficzną. Jak widzicie, dojście do satysfakcjonującego mnie wyglądu zajęło dobre 3 miesiące. Możecie używać bujo tylko i wyłącznie do notatek i planowania, ale możecie również uruchomić swoje artystyczne alter ego i stworzyć małe dzieło sztuki. Grunt to zacząć. Macie zamiar się tego podjąć? Piszcie! 

Love you,
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za Twój komentarz! ♡

jeśli masz do mnie pytanie, zadaj je pod najnowszym wpisem :)