Hej hej!
Nie, tym razem nie zacznę wywodem o mojej dłuższej nieobecności.
Jak wiecie (lub nie), mamy już 2015 rok. Tłumy ludzi ruszyły na siłownie, żeby zmienić swoje życie i spełnić noworoczne postanowienia, ja zaczęłam biegać (JA. BIEGAĆ. SERIO.). Co prawda teraz mam małą przerwę, bo jestem chora (#gruźlica), ale gdy tylko wydobrzeję, wracam do ruchu. Ale nie o tym dzisiaj.
Wraz z 2015 chciałabym w końcu spełnić swoje mniejsze i większe zachcianki, ale jako, że jestem tylko biedną licealistką, większość tych rzeczy nadal pozostaje poza moim zasięgiem (a raczej poza zasięgiem mojego portfela).
Jeżeli interesuje was, na co chętnie wydałabym wygraną w totka, zapraszam do dalszego czytania!
TECH:
1. nowy telefon - szczerze mówiąc, mój htc desire ostatnio coraz bardziej mnie wkurza i coraz tęskniej spoglądam w stronę nowego telefonu. Szczególnie kusi mnie sony xperia Z1 albo htc one s (ten drugi miał zostać mój, gdy tylko brat kupi nowy, lecz na nieszczęście telefon wykąpał się w chorwackim morzu i to był jego smutny koniec:'( niestety nic już z nim nie można zrobić, a szkoda), chociaż finalna decyzja zapadnie po rozważeniu wszystkich możliwych plusów i minusów, podliczeniu budżetu i przetrząśnięciu forów z opiniami.
2. nowy komputer - będąc już przy sprawach technicznych, pociągam ten wątek i wspominam o nowym - a jakże - laptopie. Mój stacjonarny komputer jest chyba starszy ode mnie, sam się restartuje ni stąd ni zowąd, zacina, nie należy do najszybszych i jest chorobliwie głośny. BARDZO. Buczy, trzeszczy i wydaje z siebie inne niekontrolowane i niezidentyfikowane dźwięki. Dlatego już od jakiegoś czasu odkładam pieniądze na kupno nowego sprzętu, który będzie zajmował mniej miejsca, cicho chodził i mniej zbierał kurz. Wybitnie wpadły mi w oko komputery asus, ale na wybór czas przyjdzie dopiero, gdy w skarbonce pojawi się odpowiednia kwota.
FASHION:
3. zegarek - na pewno srebrny, albo na bransolecie, albo na skórzanym, grubym pasku. Mam wrażenie, że Michaela Korsa mają wszyscy (a poza tym kosztuje miliony monet), więc chyba poprzestanę na jakimś dobrze wykonanym, ale tańszym. Sporo takich zegarków widzę w sieciówkach, ale wątpię, żeby chociażby reserved prezentowało sobą jakąś ultrasuperhiper wysoką jakość...
4. koszule - top z dżinsami i kraciastą koszulą to jeden z moich ulubionych outfitów, więc absolutnie zakochałam się w tych 3 ze strony sheinside. Z całego zestawienia to chyba one są najbardziej prawdopodobnym kupnem. Poza tym koszul nigdy za wiele, bo pasują do każdej okazji i są ultrawygodne (szczególnie te luźne, bawełniane).
5. nike roshe run - no czyż one nie są piękne? Tak jak koszul, butów nigdy za wiele - szczególnie tych w bezpiecznych, jednolitych kolorach. A te nie dość, że śliczne, to jeszcze wygodne i jaram się nimi strasznie.
6. czarne, krótkie trampki converse - praktycznie co rok (z kawałkiem) kupuję trampki w CCC albo w deichmannie czy innych sklepach obuwniczych i zazwyczaj po 1-2 sezonach są tak znoszone, że nadają się tylko do wyrzucenia. Już od dobrych paru lat zastanawiam się nad tymi "markowymi" trampkami, ale sama nie wiem, czy cena jest tu przelicznikiem jakości. Chciałabym porównać, czy warto je kupować, jeżeli za 1/4 ceny mogę mieć praktycznie identyczne buty, tyle, że bez znaczka.
MAKEUP:
7. sleek, zestaw do konturowania face form (fair) - naczytałam się o nim bardzo dużo dobrego i w sumie cena nie jest aż tak astronomiczna, bo kosztuje ok 45 zł, czyli 15 zł za każdy z 3 produktów zamieszczonych w środku. Rozświetlacz jest zachwalany pod niebiosa, róż także, a i bronzerowi nie ma dużo do zarzucenia. Tak więc chętnie przygarnęłabym go do swojej kolekcji.
8. róż bourjois (rose d'or) - kultowy już róż z półki francuskiej marki. U mnie w równie kultowym kolorze Rose d'Or. Wszystko pięknie, cud miód i orzeszki, ale czy warto wydać na niego 50 zł? Będę polować na niego na wszelkich promkach w rossmannie (1+1, -40%, -49% czy co tam znowu wymyślą), bo nadal nie jestem jego na 100% pewna. Ale jeżeli uda mi się dostać go w me szpony, możecie spodziewać się jakiejś recenzji:)).
9. death by chocolate, makeup revolution - paleta cieni od marki, która szturmem zdobyła serca blogerek, vlogerek i całego internetu. Po filmie maxineczki naprawdę korci mnie, by ją sobie kupić, chociaż cieni nie używam często. Moja paletka e.l.f. ma już ze 2 lata, ledwo zipie i w sumie nie jest to produkt najwyższych lotów, tak więc death kusi mnie baaaaardzo.
10. naked 2, urban decay - nie wiem, dlaczego aż tak mnie do niej ciągnie. Ponoć jest nieco przereklamowana, ale nie przekonam się, dopóki sama nie sprawdzę. Nie jest to zakup priorytetowy, ale na pewno jeden z milszych, a jednocześnie jeden z droższych. Na allegro boję się podróbek, a 200 zł na zestaw cieni do powiek to niemało. Także na razie pozostaje na wishliście i pewnie nieprędko ją kupię.
FURNITURE:
12. toaletka malm, ikea - jak już będę miała kosmetyki i będę miała czym je nakładać, to chciałabym zorganizować sobie taki makijażowy kącik, najchętniej z owym meblem. Biała toaletka ze szklanym blatem i wysuwaną szufladą - na moje zbiory idealna. Chociaż ona znajduje się bardziej pod koniec listy niż na jej początku, jako że jestem (prawie) świeżo po remoncie i nie mam pomysłu, gdzie mogłabym ją wstawić. Ale kiedyś będzie moja, to wiem na pewno!
To tyle. Coś się pokrywa z tym, co wy byście chciały (lub chcieli!) mieć? Co byście dodali do listy? Piszcie!
Love you,
K.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za Twój komentarz! ♡
jeśli masz do mnie pytanie, zadaj je pod najnowszym wpisem :)