30 grudnia 2014

2014

Hej hej!
*jak zwykle biję się w pierś, że tak rzadko coś się tu pojawia - MEA CULPA i forever obiecuję poprawę*



Jako że już jutro sylwester i nowy rok jest praktycznie za rogiem, przyszedł czas na małe podsumowanie. Muszę przyznać, że ten rok był dla mnie przełomowy. Przede wszystkim pokonałam (przynajmniej częściowo) swoją nieśmiałość, a miałam z tym niemały problem. Jest to o tyle ciekawe, że granie w teatrze przed (swoją drogą dość sporą) publicznością nie sprawiało mi żadnego kłopotu, a pójście do pokoju nauczycielskiego, załatwianie papierów podczas rekrutacji do liceum i chodzenie do sekretariatu wywoływały ciarki na moich plecach. Dziwne? Może troszkę. Tak czy inaczej myślę, że jestem bardziej otwarta na takie wyzwania (choć urząd miasta nadal mnie przerasta, brrr). Co jeszcze? Zaakceptowałam swój wygląd i olałam zdanie innych. Tak, wiem, że mam grube nogi. I co? Nico. Z pewnością chcę nad nimi popracować, ale nie popadam w przesadę. Kiedy ktoś zwraca mi na to uwagę, z uśmiechem mówię, że nie mam problemu ze swoim wyglądem i że może dać sobie spokój. Jedyne, co nadal spędza mi sen z powiek (no ok, bez przesady) mnie denerwuje, to moja cera. Nie mogę pozbyć się niedoskonałości i zaczynam podejrzewać, że jest to coś więcej niż parę młodzieńczych wyprysków. Niezależnie od przyczyny, podjęłam odpowiednie kroki i chyba coś zaczyna się polepszać.

Spędziłam jedne z lepszych wakacji mojego życia z osobami, bez których byłoby szare (wiem, że to ultragłębokie i melancholijne, ale TAKA PRAWDA). 
Zakończyłam kolejny etap edukacji. 
Pisałam egzamin gimnazjalny. 
Założyłam aparat ortodontyczny. 
Pobiegłam w biegu urodzinowym Gdyni (chociaż chyba wolę tego nie wspominać EH). 
Zwiedziłam Bieszczady i Kraków na wycieczce szkolnej. 
Po raz pierwszy byłam w Warszawie. 
Zapuściłam piękne paznokcie. 
Trafiłam do nowej szkoły. 
Mam najlepszą klasę, jaką mogłam sobie wymarzyć. 
Wracałam z jakiejś leśnej polany za Rumią w strugach deszczu piechotą. 
Przyjęłam u siebie francuzkę z wymiany (i przeżyłam!). 
Zrobiłam w pokoju remont i czuję się w nim cudownie i szczerze wątpię, żebym chciała w ciągu następnych kilku lat coś w nim zmienić. 
Zaczęłam pisać wiersze (z rymami częstochowskimi, ale ważne, że cieszą się powodzeniem i są śmieszne hahah).
I robiłam 1000 innych rzeczy, o których w tym momencie nie pamiętam, ale zasługują na umieszczenie w tym poście.

Jak co roku, robię sobie postanowienia noworoczne. Szczerze? Zazwyczaj najwyżej połowa z nich się spełnia (i to przy dobrych wiatrach). Czuję jednak, że 2015 będzie wyjątkowy. Jeśli nadal będzie iść po mojej myśli, jak przez ostatnie kilka miesięcy, to może zasłuży na miano najlepszego roku mojego życia.
Zanim umrzecie z nudów, kończę.

P.S. Jednym z postanowień jest regularne pisanie na blogu, just sayin.

Na dziś to tyle.
xoxo
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za Twój komentarz! ♡

jeśli masz do mnie pytanie, zadaj je pod najnowszym wpisem :)